.

.

piątek, 17 lipca 2015

2. Każda magia ma swoją cenę.

            Delikatny wiatr rozwiewał jej długie pasma włosów, ta straszna chwila musiała kiedyś nastąpić, powinna być na to gotowa, ale nie była.
     — Będziemy za Tobą tęsknić,— głos dziewczynki był pełen żalu. W piwnych oczkach dziecka widać było łzy. Rozstanie było niewątpliwie bolesne. Dziewczynka uśmiechnęła się smutno i wyciągnęła przed siebie maskotkę podając ją blondynce.— weź go.
     — Dziękuję— wyszeptała i wzięła zabawkę. Podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę, pozwolił na to aby odeszła. Przykucnął, rozłożył ręce a blondynka wpadła w jego ramiona cicho szlochając. Nie potrafiła powstrzymać łez, to było zbyt trudne. Będzie za nimi tęsknić. Musiała wrócić do domu. To powinno wywoływać szczęście, jednak było wręcz przeciwnie. Zostawia tutaj osoby, które na prawdę kocha, które są dla niej ważne. Niechętnie odsunęła się od ciemnowłosego i wytarła łzy małą rączką. Musiała być dzielna. Odwróciła się i poszła w stronę lasu. Spojrzała na pierścionek na palcu i cicho westchnęła. Ta mała rzecz mogła wiele, na prawdę wiele, jednak ona jeszcze o tym nie wiedziała.

***

            Kobieta siedziała na krześle przy stole i wpatrywała się w okno. Pustka jaką czuła w sercu nie dawała jej spokoju. Wciąż miała prze oczami te zaszklone oczy swojej przyjaciółki. Chciała być normalna, chociaż świat w jakim żyła, z pewnością, nie był normalny. Tęskniła za tym. Tęskniła za tą krainą, gdzie mogła wszystko. Po wielu latach zaczęła o tym opowiadać, mówiła bratu jak cudownie było bawić się ze Śnieżką, chodzić do kopalni i wydobywać dla wróżek magiczny pyłek. Te wszystkie wspomnienia doprowadziły ją właśnie do tej sytuacji. Była uwięziona we własnym domu, przez własnego brata, który myślał, że oszalała. Mylił się.
     — Liliane. Pora wziąć tabletki— kobieta spojrzała na brata krzywo się uśmiechając. Wzięła plastikowy pojemnik i połknęła jego zawartość. To wszystko? Już da jej spokój? Wstała i wyszła z kuchni.
Usiadła na łóżku i spojrzała w stronę szarki na której znajdowała się maskotka. Nie wymyśliła sobie tego. Otworzyła szufladkę i wyjęła czerwone małe pudełeczko. Spojrzała na mały pierścionek. Wsunęła go na palec i zamknęła oczy.
     — Chciałabym wrócić do domu— kiedy otworzyła oczy miała nadzieję, że zobaczy tą piękną krainę, jednak nadal siedziała w swoim pokoju. Z każdym kolejnym dniem obawiała się, że jednak to wszystko było zwykłym snem. Lekarze mieli racje, że baśniowe miejsce, to tylko i wyłącznie wybryk jej niespotykanej wyobraźni. Zaczęła w to wątpić. Dlaczego? Nie udało się.
Drzwi trzasnęły, słyszała, że coś z głośnym łomotem upada na ziemię. Wstała i wybiegła z pokoju. Stając przy poręczy zobaczyła swojego brata. Leżał na ziemi. Z ust wyciekała mu krew, patrzył na nią, jednak to spojrzenie było puste, jak spojrzenie osoby, która już nie żyła. Kobieta stała, nie mogła się ruszyć. Kiedy oprzytomniała spojrzała na pierścionek. Jednak działał. Działał, ale nie tak jak powinien.

***

            Tak wiele spotkało ją krzywd. Tak wiele rozczarowań, czy życie tutaj było kolejną złą przygodą.
     — Dziewczynko. Mam coś dla Ciebie— mężczyzna wyglądał jak potwór, ale jego głos był miły i zachęcający do wspólnej rozmowy. Uniosła brew i przyjrzała się małemu pierścionkowi na dłoni mężczyzny. Chciał jej go dać. Ten mały przedmiot, nic nie znaczący, nie dla niej.
     — Co to?
     — Słyszałem, że nas opuszczasz kochanie. Chciałem, abyś miała łatwiejsze życie. Weź go— zachęcał. Dlaczego by nie wziąć pierścionka?— jest magiczny, spełni twoje każde życzenie. Jednak musisz pamiętać, że każda magia ma swoją cenę.
Blondynka wyciągnęła swoją małą rączkę i wzięła prezent, po czym wsunęła go na palec. Doskonale wiedziała, że nic nie jest za darmo, ale dlaczego ten nieznajomy jej go dawał? Powinna zapytać.
     — Czego oczekuje Pan ode mnie?
     — Dowiesz się. W swoim czasie.

***

            Teraz zrozumiała o jaką cenę chodziło. pierścień jej nie pomagał, bardziej szkodził, a ona nie mogła już cofnąć czasu. Może mogła? Nie chciała. Była wolna, kiedy jej brat żył zamykał ją we własnym domu, niczym w klatce. Mogła poszukać domu. Poszukać przyjaciół. Nowego życia. Ma go po prostu tak zostawić? To był nieszczęśliwy wypadek, jednak policja będzie miała co do tego wątpliwości, dziewczyna stanie się jedyną podejrzaną. Przecież nie będą wiedzieli, że tu była, kiedy zginął. Nie było czasu na myślenie. Chwyciła swój beżowy, długi płaszcz i wyszła z domu zostawiając ciało.
            Żadnych światków, mieszkali na odludziu, czasami zastanawiała się dlaczego, ale teraz to nie było ważne, kobieta nie wróci do domu. Nigdy.

            Wchodząc do niewielkiego sklepu rozejrzała się dookoła, może nie było to miejsce, którego szukała przez większość swojego życia, ale rzeczy znajdujące się tutaj były jej niezwykle bliskie. Podeszła ze spokojem do jednej z półek na której było mnóstwo laleczek przedstawiających postacie z bajek. Wszystkie były tak idealnie oddające całą postać. Śnieżka miała piękną białą sukienkę, która była bardzo podobna do koloru jej skóry, czarne pukle były przewiązane czerwoną gładką wstążką. Cieniutkie nóżki swobodnie zwisały z półki przyozdobione niebieskimi bucikami.
     — Są piękne— podziwianie zabawek przerwał łagodny męski głos. Lily odwróciła się i dostrzegła za sobą młodego mężczyznę ubranego w białą koszulę i czarne dżinsowe spodnie. Miał miłą twarz, z delikatnie zarysowanym jej konturem, dwudniowym zarostem i przyjaznym uśmiechem, który wzbudził jej zaufanie. Nie to jednak przyciągnęło uwagę kobiety. Jego oczy sprawiały wrażenie, że już go gdzieś widziała.— ktoś wykonał kawał dobrej roboty, ale to łatwe skoro ma się materiał. Gdzie moje maniery. Jestem Chuck. Chuck Lampoon.
            Liliane popatrzyła na dłoń wyciągniętą w jej stronę a po chwili ją uścisnęła.
     — Lily— odparła krótko delikatnie się uśmiechając. Mężczyzna był pierwszą osobą, którą poznała po tak wielu latach nie licząc pielęgniarek i lekarzy, którzy przepisywali jej coraz to nowe lekarstwa.
     — Miło mi Cię poznać. Nieczęsto kobiety przychodzą w to miejsce, przeważnie są to dzieci, które chcą zobaczyć jak wyglądają bohaterowie z ich ulubionych opowieści. Nie wiedzą, że nie zawsze książki, które czytają im rodzice są głupim przekładem, tych prawdziwych pięknych opowieści, jakie powstały dawniej.
            Kobieta wpatrywała się w Chucka, który mówił o tym wszystkim z takim podnieceniem, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widziała. To wszystko, brzmiało tak, jakby mężczyzna stojący tuż przed nią, w to wierzył. Wierzył w te opowieści, w świat baśni. W świat,  który Lily przyszło niegdyś ujrzeć i w nim żyć.
     — Może napijesz się ze mną kawy?— Propozycja była bardzo kusząca. Blondynka pokiwała głową po czym poszła za mężczyzną. Odsunął jej krzesło, aby mogła usiąść za stolikiem. Na dłuższą chwilę ją opuścił, aby po chwili przynieść dwa kubeczki z pachnącym napojem. Jeden postawił przed nią a drugi naprzeciwko, po czym zajął wolne miejsce.— Często ludzie mylą to miejsce ze sklepem, ale tak na prawdę to moje małe muzeum.
     — Ty to wszystko zrobiłeś?— Nie wierzyła, że zwykły człowiek może wykonać coś tak pięknego. Ta niespotykana dbałość o szczegóły sprawiała, że każda postać miała własny charakter mimo, że była zwykłą kukiełką.
     — Ojciec mnie tego nauczył, był niesamowitym człowiekiem. Nigdy później nie spotkałem osoby podobnej do niego— Kobieta mogła wywnioskować, że osoba, o której mówił Chuck już nie żyje.
     — Przykro mi.
     — Dlaczego Ci przykro?
     — Twój ojciec, nie żyje.
     — Żyje... znaczy, to skomplikowana historia.
     — Mamy dużo czasu- dlaczego chciała ją poznać? Może dlatego, że ciemnowłosy ją zainteresował, chciała się o nim czegoś dowiedzieć. Zrozumieć. Dlaczego niektórzy postępują tak, a inni zupełnie inaczej. Mimo, że była już kobietą, nadal nie potrafiła zrozumieć innych. Liczyła, że ktoś jej w tym pomoże, teraz nadzieje stały się faktem, mogła otrzymać tą pomoc.
     — Może kiedyś.
     — Wiesz, każdy...— Przerwała swoją myśl widząc książkę, stojącą w szklanej obudowie, parę metrów, za plecami mężczyzny. Spostrzegł jej zainteresowanie i odwrócił się w tamtą stronę, jednak po chwili ponownie spojrzał na kobietę.— Ta książka— wyszeptała nadal się w nią wpatrując.— możesz mi ją pokazać?— Dlaczego wierzyła, że to zrobi? Sądząc po tym, w jakim miejscu się znajdowała mogła uznać to za eksponat.
     — Kim jesteś?— Lily przestała wpatrywać się w książkę i spojrzała na uśmiechniętą twarz Chucka. Dlaczego zapytał kim jest, przecież się mu przedstawiła. Zapytał ją kim jest? Chwila. On ją zapytał kim jest. Blondynka spuściła głowę i wzięła głęboki oddech, jak miała mu powiedzieć, skoro tego nie pamiętała, nie miała pojęcia kim jest. Niestety.— Nie pamiętasz, prawda? Przyszłaś tu, bo to miejsce wydaje Ci się znajome, ale wiesz, że świat w którym żyjesz teraz jest twoim światem i nie istnieją inne.
     — Nie pamiętam— przyznała mu racje, chociaż nie miała pojęcia, dlaczego nie uciekła. Nie szukałby jej, ale coś kazało jej zostać, jakaś małą cząstka jej wierzyła, że mężczyzna siedzący przed nią zna odpowiedź na to pytanie, jeśli nie zna, pozna ją.
We wspomnieniach widziała jedynie osoby, nie mogła pamiętać kim jest, jednak wiedziała, że należy do tego świata. Ktoś inny uznałby ją za wariatkę, która przyszła do sklepu, a raczej do muzeum z figurkami obrazującymi osoby, które niegdyś znała, szanowała, a nawet kochała. Jednak on tego nie zrobił. Patrzył na nią jak na przyjaciela, jak na normalną osobę. Patrzył na nią inaczej. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że ciemnowłosy jest taki jak ona, nie pasuje tutaj, jest zbyt miły, albo po prostu udawał. Spojrzała na kawę po czym odsunęła ją od siebie. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale czegoś się obawiała. Ludzie nie mogą być mili bez powodu.
     — Kim ty jesteś?— Teraz to ona zadała to samo pytanie, nie obawiała się ataku, po prostu siedziała na prześle próbując wyczytać z jego oczu to czy skłamie czy też może tego nie zrobi.— Kim jesteś na prawdę Chucku Lampoon?
     — Przyjacielem,— nie takiej odpowiedzi oczekiwała, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że on jej tego nie powie, sama musi to odgadnąć.— który pomoże Ci wrócić do domu, do prawdziwego domu, gdzie to,— skinął głową na półki z kukiełkami nadal się uśmiechając.— będzie prawdą, w którą nikt nie chciał Ci uwierzyć. Musisz tylko odpowiedzieć mi na pytanie, czy jesteś gotowa.— Każdy miał ją za niedojrzałą, która wierzyła w bajki, chorą na psychozę wariatkę. Chuck chciał pomóc. Oczywiście nie za darmo.
     — Co dostaniesz w zamian?
     — Nic wielkiego. Musimy udowodnić jednej osobie, że postacie z bajek mieszkają obok niej. Tylko tyle.— To miało być tylko tyle? To z pewnością nie było tylko tyle. Prze tyle lat próbowała przekonać swojego brata, że nie zmyśla a teraz ma wmawiać swoje racje nieznanej kobiecie?— Nie obawiaj się, nie będziemy sami, jej syn nam pomoże.
Lily nie wierzyła w to co się działo, nagle poczuła się jak osoba, która nie wierzy w te bajki, nie wierzy w to, że jest częścią z nich.
     — To będzie trudna misja.
     — Wiem, właśnie tego oczekuję.— Mężczyzna wstał nawet nie dotykając swojej kawy, która już stała się chłodna. Lily nie czekała na zaproszenie, zrobiła dokładnie to co on. wyszli z budynku. Chuck zdążył jeszcze zamknąć sklep. Oboje skierowali się na parking, gdzie stał samochód mężczyzny. Otworzył drzwi i ostatni raz spojrzał na swój sklep. Wsiadł do samochodu a kiedy oboje zapieli pasy ruszył opuszczając parking.


____________________  ♣  ____________________


Witam w rozdziale 2 ;)
            Pragnę wam bardzo, ale to bardzo podziękować za te komentarze, które motywują do dalszego działania, na prawdę to dla mnie wiele. Dziękuję, że jesteście ze mną, niektórzy od bardzo dawna, jestem za to cholernie wdzięczna ;)
            Galu dziękuję, za pokazanie mi błędów, postarałam się je poprawić i ten rozdział pisać według twoich rad, mam nadzieję, że jest lepiej niż wcześniej, jeśli chodzi o kompozycję. Poprawiłam szablon, nie wiem czy o to Ci chodziło, ale coś tam zrobiłam, może się udało.  
            Jak każdy zdążył zauważyć pojawiły się 2 nowe postacie, mam nadzieję, że przypadną do gustu i nikt z was nie wie kim są, bo właśnie o to mi chodziło ;) 
             Wprowadziłam zmiany w zakładce bohaterowie i postanowiłam, że będę dodawała ich po pojawieniu się na blogu.

Może to dzieło zostanie mentorem mojego bloga ♥ 

12 komentarzy:

  1. Kochana, nie wiem czy ty sobie zdajesz sprawę, jak bardzo cudowny był ten rozdział !!! Przez ciebie jak zawsze czuję mały niedosyt i wręcz nie mogę się doczekać trzeciego rozdziału ! <33333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana dziękuję za komentarz ;*
      Nie nie zdaje sobie sprawy, ale teraz już chyba będę to robiła ;p
      Pojawi się niedługo ;*

      Usuń
  2. Zauważyłam, że Gall mimo dobrych chęci trochę Cię wprowadził w błąd i poprawił poprawną pisownię na błędną i teraz powielasz ten błąd.
    Napisałam już o tym pod poprzednią notką, ale napiszę też tutaj - formy grzecznościowe pisane z dużej litery stosuje się tylko w listach lub gdy zwracasz się do rozmówcy (choć w drugim wypadku nie jest to obowiązkowe). Za to broń boże nie w opowiadaniach!
    Polecam weryfikować dobre rady czytelników, najlepiej tutaj: http://sjp.pwn.pl/poradnia
    Czasem w dobrej wierze ktoś wprowadzi Cię w błąd. :)
    Zanim zastosujesz się do jakiejś rady - sprawdź czy ktoś nie poprawia Ci poprawnych form na błędne.

    Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że w końcu znalazłam bloga o tej tematyce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za sugestię i zauważenie błędu. Przecież każdy się uczy na błędach czyż nie?
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam ;>

      Usuń
    2. Niestety, nie jestem dobry w tłumaczeniu. :P

      Usuń
  3. Boże, jestem ślepa. Nieee, jak to możliwe, że nie zauważyłam rozdziału? Przepraszam Cię Cassty. Doskonale wiesz, że rozdział jest cudowny. Kolejny szablon? Jest genialny i ten gif z Jefferson'em. Sama słodycz. Jak ty to robisz, że wszystko co piszesz lub tworzysz jest tak genialne? Ta Liliane i Chuck są jacyś tacy jak dla mnie dziwni. Może dlatego, że sama jestem dziwna, kto wie, kto wie.. Chociaż lubię Chuck'a ;) Co do filmiku, to jest świetny <3 Pozdrawiam i życzę weny, kochana! Czekam na ten trzeci rozdział ;>
    xoxo, elose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, każdemu się zdarza, nie martw się ! ;) Nie jest cudowny, może jest fajny, ale nie cudowny ;) Jefferson to już w ogóle sama słodycz, cokolwiek z nim jest, jest piękne ♥
      Przekonasz się, że są fajni, zobaczysz, zobaczysz ;)
      Wiesz, że wena się przyda więc dziękuję ;* Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Bardzo Cię przepraszam, że przez moje niedokładne wytłumaczenie, wprowadziłem Cię w błąd. Nie chciałem tego, po prostu nie umiem tłumaczyć... :/ Eh, wybacz!
    Dobrą radą, która jest najlepsza i najtrafniejsza w kwestii jest taka, abyś dużo czytała. Załapiesz wtedy szybciej błędy, poprawność językową itp...
    Ja nadal proszę o wyjustowanie Twoich tekstów...
    Co do rozdziału. Bardzo fajny, podoba mi się, jak i nowi bohaterowie.
    Następnych razem mam nadzieje, że lepiej sprostuje swoje rady. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam.
    Tak bardzo filmik z dołu kojarzy mi się z moim opowiadaniem. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, starałeś się pomóc, za to się nie powinno przepraszać.
      Już jest dobrze z tym wyjustowaniem... znajoma mi pomogła... chwała jej za to ;p
      Planuję zrobić własny filmik nawiązujący do mojego bloga, ale nie wiem czy mi się uda... mam nadzieję, że tak.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Czekam. Może postaraj się o nie zostawienie pojedynczych literek na końcu linijek. ;)

      Usuń
    3. Obawiam się, że nie mam na to wpływu a jeśli mam to powiedz mi jak to zrobić :)

      Usuń
  5. Fajnie. Nowe postacie. Nowy pomysł na fabułę. Podoba mi się :) Oderwałaś się od kanonu i zaprezentowałaś zupełnie coś nowego. Jestem jak najbardziej za! W sumie zaintrygowała mnie postać Chucka, kim on jest w bajkowym świecie? I dlaczego pamięta? A może nie pamięta, ale również jak Lily czuje, że coś tutaj nie pasuje. Wciągasz! Lecę czytać dalej!
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Welcome to Storybrook.