To
wszystko było takie… nieprawdopodobne. Emma nie mogła uwierzyć,
że chłopak ją znalazł. Nawet sobie nie wyobrażał, jak bardzo go
rozumiała. Sama została niegdyś porzucona. Próbowała znaleźć
swoich rodziców, jednak nie za bardzo się jej to udawało.
Wzięła
głęboki oddech, patrząc na zegar za oknem. Od czasu, gdy tu
przyjechała, wskazywał jedną godzinę. Nie ruszał się. Podeszła
bliżej, położyła dłonie na jasnym parapecie i wpatrywała się w
jego wskazówki. Czas tutaj stał w miejscu. Pokręciła z
niedowierzaniem głową. Może powinnam
zostać?- pomyślała.
Przecież on nie ma nikogo, znaczy ma. Matkę, pani burmistrz.
Nie przepadała za tą kobietą, nawet jej jeszcze nie znała, a już
pałała do niej niechęcią. Nagle stało się coś, co zaskoczyło
blondynkę. Jedna ze wskazówek poruszyła się. Dlaczego? Nagle
zegar postanowił się naprawić? Pokazać, że w tym miejscu jest
coś takiego, jak czas? Emma zamrugała, wpatrzona nadal w ogromną
tarczę zegara. Pytanie nadal błądziło w jej umyśle. Czas ruszył,
kiedy ona postanowiła, że zostanie, nie tylko na jedną noc? Coś
tu było nie tak. Musi to odkryć. Teraz była zmęczona, nie
potrafiła trzeźwo myśleć. Może to wszystko, było głupim
złudzeniem? Powinna się przespać, odpocząć, może gdy przyjdzie
ranek, wszystko wróci do normy. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Rozebrała
się i położyła do łóżka. Ostatni raz spojrzała za okno, na
zegar, który wskazywał północ. Lecz co z tego? I tak to nie była
prawdziwa godzina. Przecież był uśpiony przez tak długi czas,
jednak kiedy tu przyjechała, była dziesiąta w nocy, czyżby zegar
nastawił się, kiedy tego nie widziała? To było możliwe.
Wyciągnęła na chwilę swój telefon. Zegar dobrze wskazywał czas.
Może Henry mówił prawdę, że w tym miasteczku dzieją się
niespotykane rzeczy? W końcu kobieta wcisnęła telefon pod poduszkę
i zamknęła oczy. Zasnęła.
***
Blondynka
rozejrzała się po ogromnym lesie. Jakim cudem znalazła się w tym
miejscu? Coś w głębi niej podpowiadało, że już tu kiedyś była.
Znała ten las. Obróciła się wokół własnej osi. Zatrzymała się
dokładnie przed ogromnym dębem, z pewnością największym w tym
miejscu. Zrobiła parę kroków do przodu i dotknęła kory rośliny.
Była ciepła, ogrzana przez promienie zachodzącego już słońca.
Poczuła kogoś obecność. Odwróciła się i dokładnie przyjrzała
mężczyźnie, który za nią stał.
—
Witaj, Emmo — powiedział ze spokojem, obdarzając
kobietę przyjacielskim uśmiechem. Kim był? Znała te czekoladowe
oczy i miły uśmiech — jestem… — coś przebiło jego ciało,
sprawiając, że bezwładnie zsunął się po włóczni, ubrudzonej
jego własną krwią. Powinna mu pomóc? To nie mogło być prawdą.
Ponownie
spojrzała na drzewo. W jego pniu znajdowała się wnęka. Nie było
jej tam wcześniej. Wyciągnęła rękę i dotknęła miejsca, gdzie
wycięto otwór. Jej umysł ogarnęła ciemność.
***
Obudziła
się. Szybko podniosła do pozycji siedzącej i spojrzała przed
siebie. Sen. Jednak tak bardzo rzeczywisty. Zerknęła na swoje
dłonie, aby po chwili dostrzec na nich piasek i... krew. Przełknęła
ślinę. To był sen. Chciała, aby to był sen, ale czy oby na pewno
nim był? Dlaczego miała na palcach krew? To tego chłopaka, którego
przebiła włócznia? Nawet nie poznała jego imienia. Dlaczego się
tym tak przejmowała?
Pukanie
do drzwi przerwało jej rozmyślanie o nocy. Z dudniącym wciąż
sercem wstała i założyła ubranie. Skoro miała tu zostać,
musiała sobie coś kupić. Zerknęła na swoje ręce, miała tak
powitać swojego gościa? Co się stanie, gdy osoba, która stała za
drzwiami, zapyta ją. Zlekceważyła to, nie chciała niecierpliwić
przybysza.
Przekręciła
kluczyk i nacisnęła klamkę, aby sprawdzić, kto postanowił z nią
porozmawiać. Okazało się, że był to Henry. Nie była zaskoczona.
Spodziewała się tego, że wkrótce będą musieli odbyć rozmowę,
jednak jak ją znalazł? To dziecko było sprytniejsze niż mogłoby
się jej wydawać. Emma otworzyła drzwi szerzej, pozwalając, aby
Henry wszedł do środka. Po raz kolejny chłopak pokazał, że przy
kobiecie czuje się jak w domu. Usiadł na łóżku i spojrzał na
okno, następnie skierował wzrok nią i delikatnie się uśmiechnął.
—
Czas ruszył, to wszystko dzięki tobie — odparł, po
czym zdjął swój plecak i kładąc go na kolanach, wyciągnął
książkę. Była w grubej oprawie i wyglądała na ciężką.
Kobieta bez słowa zamknęła drzwi i usiadła obok syna.
Przyglądała
się, jak otwiera książkę i przekłada strony. Szukał czegoś.
Zatrzymał się i wskazał palcem na małe, leżące w zdobionej
szafie dziecko.
—
To ty — powiedział to w taki sposób, jakby fakt, że
mała dziewczynka leży w szafie, był zwyczajny. Co miała
powiedzieć? Co miała zrobić? To wszystko, to miejsce, ona sama,
wydawało się być takie nierealne. Powinna wrócić do swojego
normalnego domu, zapomnieć o tej sprawie, ale czy oby na pewno
chciała? Chciała zostawiać chłopca ponownie? Chciała, aby poczuł
się tak, jak ona się czuła przez te wszystkie lata, kiedy
bezskutecznie szukała rodziców? Nie mogła ich znaleźć,
rozpłynęli się w powietrzu.
—
Emmo, jesteś córką Śnieżki — na początku się
tylko zaśmiała, a potem popatrzyła na chłopca. To by wyjaśniało,
dlaczego nie potrafiła znaleźć swojej rodziny. Nie mogła uwierzyć
w słowa chłopca. To tylko bajki, głupie bajki, które nie powinny
być nawet zapisane. — Zła królowa zesłała klątwę na krainę
baśni, jednak wróżka powiedziała, że istnieje drzewo, dzięki
któremu można przeżyć. Gepetto zbudował z niego zaczarowaną
szafę. Twój ojciec włożył cię i odesłał tutaj. Po dwudziestu
pięciu latach miałaś wrócić i uratować wszystkich uwięzionych.
Skoro
miała ich uratować, dlaczego więc wszystko było jak dawniej?
Nadal siedziała na łóżku w hotelu, do którego nikt nie
przychodzi. Rozmawiała z synem, który ubzdurał sobie, że jest
wybawicielką. Zastanawiała się, jakim cudem ten chłopak chce z
nią rozmawiać, przecież parę lat temu go zostawiła. Ośmiolatek
miał wybujałą wyobraźnię, a mało jest teraz takich dzieci.
Pokiwała głową, jednak nie potrafiła zrozumieć tego co, do niej
mówił. Dlaczego do szafy? Śnieżka nie miała dziecka,
przynajmniej tak było w wersji, którą czytała. Zerknęła z uwagą
na chłopca, coś ewidentnie przykuwało jego uwagę, krew.
—
Co ci się stało? — jak miała odpowiedzieć na to
pytanie? Przygryzła dolną wargę, zastanawiała się nad
odpowiedzą, chciała to wyjaśnić. Ale jak?
—
Coś mi się śniło – odparła ze spokojem, nie
spuszczała wzroku z Henrego. Czekała na jakikolwiek znak z jego
strony... znak, który pozwoli jej na opowiedzenie snu. Nic się
takiego jednak nie wydarzyło. Kobieta zrozumiała, że sama to
zrobi, nie będzie czekała na reakcje, po prostu opowie mu swój
sen. — Byłam w lesie, znałam to miejsce, jednak nie mogłam sobie
przypomnieć skąd. Było tam wielkie drzewo... i ten młody
mężczyzna. Chciał się przedstawić i nagle... włócznia przebiła
jego ciało. Wydawał się taki znajomy. — skończyła i spojrzała
na rozmówcę. Nie takiej reakcji się spodziewała. Nie był
poruszony ani nawet poruszony tym, co mu opowiedziała. Siedziała z
nim w ciszy, po prostu wymieniając spojrzenia. Dźwięk telefonu
przerwał milczenie. Chłopak odebrał. Emma nie musiała pytać, kto
do niego dzwoni, wywnioskowała to, po smutnej minie chłopaka. Wstał
i wyrwał ostatnie strony książki, po czym oddał je Emmie.
Zerknęła na ostatnią z nich.
—
Tu nie ma zakończenia. — podniosła głowę
przyglądając się synowi, który już stał przy drzwiach.
—
To nie jest koniec Emmo, ta historia toczy się dalej. —
wyszedł. Pozostawił z nią tyle pytań. Chciała wyjaśnień, ale
po co, przecież nie wierzyła w to, co mówił chłopiec. Brednie,
to zwykłe brednie.
Musiała
wyjść, nie potrafiła siedzieć tutaj i rozmyślać o tym, co się
wydarzyło w nocy. Czy oby na
pewno się wydarzyło? W głowie mętlik, na rękach krew a na łóżku?
Na łóżku leżały wyrwane kartki. Przeczyta to później, teraz
musi ochłonąć. Odetchnąć świeżym powietrzem. Poszła do
łazienki i umyła ręce. Chwyciła swoją czerwoną, skórzaną
kurtkę i wyszła z budynku.
Ulice
za dnia wyglądały naprawdę pięknie. Rynek był ogromnym placem,
pośrodku stał ogromny zegar, który zaczął wskazywać odpowiednią
godzinę. Emma była wybranką? Miała ich wszystkich uratować?
Uratować osoby, które tu mieszkały, nie mające pojęcia, kim tak
naprawdę były? Postacie z bajek. Nawet, gdy była mała nie
wierzyła w te brednie, bo tym właśnie były bajkowe światy,
wyobraźnią. Przemierzała chodnik spokojnym krokiem, rozglądając
się dookoła. Nagle na kogoś wpadła, kiedy zorientowała się kto
stał przed nią, cicho westchnęła.
— Emmo, muszę z tobą porozmawiać. — Nie miała
pojęcia czego ta kobieta od niej chce, ale nie zamierzała jej
słuchać. — Nie możesz tu zostać. Henry jest moim synem, nie
mogę go stracić. — Kobieta spojrzała na panią burmistrz z
niedowierzaniem.
Co
ona sobie wyobraża?, pomyślała Emma.
Myśli, że dziecko to jakaś zabawka, która do kogoś należy? Kto
jej powiedział, że chcę odebrać małego. Sam mnie znalazł, chyba
nie było mu dobrze u niej, skoro szukał biologicznej matki.
Emma
ominęła kobietę i ruszyła dalej, domyślała się, że tak łatwo
nie pozbędzie się ciemnowłosej. Regina była osobą, która zawsze
musiała postawić na swoim, nie ważne czy powinna, czy też nie.
Nie zależało to od tego czy miała rację, po prostu była
urzędniczką. Według niej, każdy urzędnik musiał mieć racje.
Kobieta nie powinna nalegać. Chyba nie wiedziała, że jej rozkazy
tutaj są niczym? Była burmistrzem dla tego miasta i jego
mieszkańców, jednak Emma nie mieszkała tu, po prostu się
zatrzymała. Teraz postanowiła, że zostanie, aby zrobić kobiecie
na złość.
Nie
zwracała uwagi na Reginę, która cały czas przekonywała ją, że
powinna stąd wyjechać, nawet w tamtej chwili. Powiedziała, że tu
nie ma mieszkań do wynajęcia. Tutaj właśnie popełniła błąd,
jeśli o tym powiedziała, to oznaczało tylko jedno. Kłamała.
Widocznie bardzo zależało jej na wyjechaniu Emmy z miasta.
Dlaczego? Może jednak Henry miał racje? Może dlatego kobieta
pragnie ją stąd wygonić?
Po
długich próbach pani burmistrz zrozumiała, że niewiele może tu
zdziałać, kobieta ma własne zdanie i nie ma nawet ochoty jej
słuchać. Opuściła Emmę i wróciła do swojego domu.
— Co za uparta suka, po co tu przyjechała? —
warknęła pod nosem, mijając jednego z przechodniów.
Dlaczego
biologiczna matka Henrego działała jej na nerwy, powodowała, że
Regina czuła się słaba? Bała się, że może coś stracić. Z
pewnością nie chodziło jej o syna, obwiała się, że może
stracić władzę, coś na co od dawna pracowała... właściwie nie
musiała pracować, była tu najważniejsza, wszyscy w miasteczku się
jej bali. Tak jak niegdyś. Była silna i przerażająca, niczym Zła
Królowa, a ona na prawdę nią była. To ona sprowadziła na
mieszkańców na wieczne cierpienie, sama miała żyć długo i
szczęśliwie, tak właśnie było, do czasu... wtedy pojawiła się
Emma.
Budynek był mały, komisariat policji to ostatnie
miejsce, do którego chciałaby pójść. Weszła do środka uważnie
przyglądając się mężczyźnie, siedzącemu za biurkiem. Podeszła
bliżej, niepewnie stawiając kroki na czystych panelach. Było tu na
prawdę czysto, a pomieszczenie wyglądało bardziej jak biuro.
Mężczyzna w końcu zauważył jej obecność, odłożył gazetę i
nachylił się nad biurkiem, opierając o jego blat łokcie.
— W czym mogę pomóc? — Miał spokojny, poważny
głos, jak na swój wiek. Emma uśmiechnęła się jedynie i podeszła
bliżej siadając na krześle naprzeciwko nieznajomego.
— Szukam pracy.
— Chyba źle pani trafiła... nie prowadzę biura
informacyjnego, gdzie może ją pani znaleźć... — odpowiedział,
jednak po chwili pokiwał ze zrozumieniem głową, patrząc głęboko
w oczy kobiecie. — Chce pani pracować tutaj? - Nic nie
odpowiedziała, po prostu pokiwała głową. Jeśli miała tutaj
zostać, powinna znaleźć pracę. Chciała poznać Henrego,
żałowała, że kiedyś go zostawiła, jednak co miała zrobić? Nie
była gotowa na macierzyństwo, na dorosłe życie. Nie była gotowa
na samotne wychowywanie dziecka, nie poradziłaby sobie.
— Ma pani może jakieś dokumenty, dowód osobisty,
paszport, czy cokolwiek innego? — Był spokojny, opanowany, co
zaskakiwało kobietę, nie spodziewała się, że mężczyzna tak po
prostu ją przyjmie. Może robił to dlatego, że nie było innych
chętnych do pracy w policji. Uśmiechał się wyjmując kartkę
papieru i podsuwając ją do kobiety. Okazało się, że jest to
pewnego rodzaj ankieta, może zgłoszenie do pracy? Wypełniła ją
wpisując odpowiednie dane i oddała mężczyźnie. Pokiwał ze
zrozumieniem głową i włożył ją do szuflady. Wstał ze swojego
miejsca i rozejrzał się po pomieszczeniu. Obszedł biurko i stanął
przy kobiecie wyciągając do niej dłoń.
— Witam nowego pracownika. — Emma bez wahania wstała
i uścisnęła dłoń nieznajomego jeszcze mężczyzny.
— Emma Swan.
—
James Graham. — Przedstawił się z zaciekawieniem,
patrząc jej głęboko w oczy. — Możesz zacząć pracę od jutra,
przyjdź tu o siódmej rano. Teraz muszę cię przeprosić, ale muszę
iść na obchód.
Emma
nie czekała aż mężczyzna wyjdzie, pokiwała głową i wyszła z
budynku. Teraz czekała ją droga do domu, musiała zabrać swoje
rzeczy i wrócić tu przed jutrzejszym dniem. Poszła do hotelu i
położyła się na łóżku zamykając oczy. Powinna się zdrzemnąć,
odpocząć. Była zmęczona, bała się zasnąć w obawie, że ten koszmar znowu się jej przyśni. Kiedy zamykała oczy, miała przed
sobą twarz tego biednego chłopaka. Może to wcale się jej nie
śniło? Nie może o tym myśleć.
Kiedy otworzyła oczy, za oknem było już ciemno.
Czyżby tak długo spała? Nie, to było niemożliwe... a może?
Wstała przeciągając się. Była w ubraniu, nie wiedziała, że
pójdzie spać, lecz teraz nie było to ważne. Wzięła kluczyki od
auta i kartki wyrwane z książki. Ponownie wyszła z pokoju. wsiadła
do auta i zapięła pasy. Wyrwane kartki rzuciła na siedzenie obok i
ruszyła.
***
Lily patrzyła w szybę auta, nie odzywając się ani
słowem do mężczyzny, który siedział obok. Wierzyła, że uda się
jej wrócić do domu, jedynie to jej pozostało. Wiara, która może
okazać się niczym. Zastanawiała się, jaki cel ma w tym
mężczyzna, przecież jej nie za, dlaczego jej pomaga? Chce wywieźć
ją do lasu, zgwałcić, a potem zabić? Czy osoba wytwarzająca
piękne zabawki, byłaby zdolna do czegoś takiego? Nie miała
pojęcia, co powinna o tym sądzić. To wszystko wydawało się takie
niemożliwe, nie potrafiła uwierzyć, że to co ją spotyka w tej
chwili, dzieje się naprawdę. Odwróciła głowę w stronę swojego
towarzysza, po czym cicho westchnęła.
— Dlaczego mi pomagasz? — zdobyła się na odwagę i
w końcu zapytała, nie miała żadnych wątpliwości, że mężczyzna
czegoś od niej chce. Oczywiście, zdradził jej swój plan, ale
wydawał się taki nieprawdopodobny... po co miał niby kłamać?
— Już ci mówiłem, zawiozę Cię do Storybrook,
odkryjemy to, kim jesteś. Będziesz mi pomagała — pokiwała
głową i spojrzała na znak. "Witamy w Storybrook".
Mówił prawdę, zawiózł ją tu.
Uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na chłopaka. Położyła
swoją dłoń na jego. Mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę i
delikatnie się uśmiechnął. Powinna mu wierzyć od początku,
powinna zaufać. Spojrzała na drogę, jednak oślepiło ją światło
pojazdu naprzeciwko.
Chuck zaczął hamować, jednak mu to nie wychodziło.
Raptownie skręcił w prawo. Opony zapiszczały na asfalcie, po czym
samochód walnął w drzewo. Liliane mimo zapiętych pasów, nie
utrzymała się w siedzeniu. Wyleciała przez przednią szybę. Chuck
szybko odpiął pasy i wyszedł z samochodu, podchodząc do kobiety. Widok zakrwawionej blondynki leżącej na masce
samochodu, wprawił go w przerażenie. Jedna z połamanych gałęzi drzewa, tkwiła
w boku dziewczyny, przybijając ją do maski samochodu. Co miał
zrobić? Przyłożył jej palce do szyi. Odetchnął z ulgą,
wyczuwając jej puls. Po chwili obok mężczyzny zjawiła się
kobieta. Zasłoniła dłońmi usta, przyglądając się osobie
przybitej do maski.
— Niech pani zadzwoni po karetkę! — Chuck
krzyknął, odwracając się w stronę kobiety.
***
Emma nie potrafiła nic zrobić. Stała wpatrzona w
samochód i tę biedną dziewczynę. Co ona zrobiła. Po cholerę*
czytała to, co dał jej Henry w czasie jazdy? Podeszła bliżej i
ścisnęła zakrwawioną dłoń kobiety. Wszystko było we krwi. Po
chwili dotarł do niej krzyk. Kiedy mężczyzna się odwrócił,
otworzyła usta nie mogąc uwierzyć w to co widzi. To on. Oderwała
ręce od nieprzytomnego ciała i spojrzała na nie. Były we krwi,
krwi, którą widziała rano, gdy się obudziła.
_____________________ . ♣ . _____________________
Rozdział 4 uważam za napisany... tak!
Duże opóźnienia, jednak nadal uważam, że jest to najgorszy rozdział, jaki udało mi się napisać na tym blogu. Nie mam pojęcia dlaczego tak uważam, ale przyznacie mi racje... szału nie ma, tyłka nikomu nie urwie, jednak poprawianie nic nie pomoże, nie jestem zadowolona... Możliwe, że wymożecie sądzić inaczej.
Sądząc po gifach, czy rozstaniemy się z Lily? Bidna kobieta. Tak uwielbiam uśmiercać postacie. ;p
Pragnę podziękować również pewnej osobie, która poprawiła te wypociny i miała na to czas i chęć, jestem na prawdę wdzięczna. Galu to dla ciebie....
Przejdę do spraw organizacyjnych i kończę swoje gadanie:
1 ♦ Szablon
Jak możecie zauważyć wprowadziłam na blog nowy szablon, który już się nie zmieni obiecuję, oczywiście nie jest jeszcze do końca opracowany, jednak będę starała się go poprawić i doprowadzić do wymarzonego stanu. Włożyłam w niego dużo pracy i czasu. Najbardziej jestem zadowolona z nagłówka, który pokazuje wszystkich bohaterów, którzy pojawią się w pierwszej części mojego opowiadania. Wykonałam go samodzielnie.
2 ♦ Bohaterowie.
Stworzyłam podstronę, w której znajdują się bohaterowie, mogę powiedzieć z ręką na sercu, że jestem z niej dumna. Znajdziecie na niem również spojlery i inne duperele dotyczące nadchodzących rozdziałów, nowych bohaterów i innych ciekawych, według mnie, rzeczy.
3 ♦ Muzyka
Muzykę, którą możecie usłyszeć w tle pochodzi ze ścieżki dzwiękowej do serialu „Dom grozy”
Jak możecie zauważyć wprowadziłam na blog nowy szablon, który już się nie zmieni obiecuję, oczywiście nie jest jeszcze do końca opracowany, jednak będę starała się go poprawić i doprowadzić do wymarzonego stanu. Włożyłam w niego dużo pracy i czasu. Najbardziej jestem zadowolona z nagłówka, który pokazuje wszystkich bohaterów, którzy pojawią się w pierwszej części mojego opowiadania. Wykonałam go samodzielnie.
2 ♦ Bohaterowie.
Stworzyłam podstronę, w której znajdują się bohaterowie, mogę powiedzieć z ręką na sercu, że jestem z niej dumna. Znajdziecie na niem również spojlery i inne duperele dotyczące nadchodzących rozdziałów, nowych bohaterów i innych ciekawych, według mnie, rzeczy.
3 ♦ Muzyka
Muzykę, którą możecie usłyszeć w tle pochodzi ze ścieżki dzwiękowej do serialu „Dom grozy”
JEJ ! Tak długo wyczekiwałam na nowy rozdział i nareszcie się doczekałam ! :D Nie mów mi tutaj, że jest najgorszy, bo ja i tak ci nie uwierzę. Z resztą przeczytałam i wiem swoje ! ;p
OdpowiedzUsuńBTW, jak mogłaś to Lily zrobić ?! ;O
Z niecierpliwością kochana czekam na następny rozdział ! <33
Hehe, starałem Ci się chociaż trochę pomóc i mam nadzieję, że tego podołałem.
OdpowiedzUsuńRozdział nudny? Nie określiłbym tego tak, może raczej zagłębiający czytelnika w fabułę. ;) Z czasem będziesz zmieniała zdanie... ja to wiem!
Na początku się wkurzę! Jak Ty robisz tak piękne szablony?! Rezerwuję Cię na jeden! Żadne "nie" nie wchodzi w grę! Haha <3 Jednak muszę przyznać, że zakochałam się w pierwszym. Kiedy na głównym planie był Kapelusznik...no cóż, mam słabość do niego!
OdpowiedzUsuńOkej. Teraz treść. Będę szczera, bo nie mam po co słodzić. Rozdział wyszedł Ci dość chaotycznie. Dużo się dzieje. Emma... jest trochę zagubiona, to zrozumiałe, lecz jej wypowiedzi świadczą również o zagubieniu w tekście. Wydaje mi się również, że na początku w ogólnie nie brała pod uwagę tego, że to co mówił jej syn jest prawdą. U Ciebie jednak jakby od początku w to wierzy. Spróbuj pokazać, że w to wątpi. Bo tylko wtedy wyprawa Chucka i możliwa śmierć Lily będzie niepotrzebna.
Mamy coś wspólnego! Również uwielbiam uśmiercać moich bohaterów. Coś czuję, że z Tobą nie będę się nudzić! :)
Teraz przejdźmy do tych milszych spraw. Czyli ogólna fabuła, którą tutaj bardzo ładnie przedstawiłaś. Podoba mi się pomysł snów. Oczywiście końcówka mnie zaskoczyła, ponieważ nie powiedziałabym, że to Chuck mógłby być tym nieznajomym.
Oczywiście zaraz wpadam do zakładki z postaciami. Trochę spojlerów dobrze mi zrobi! Przynajmniej ukoi moją ciekawość :)
Na koniec chcę Ci życzyć dużo weny! Znasz już datę publikacji kolejnego rozdziału?
Również chcę Cię zaprosić do mnie. Jeśli interesujesz się światem HP i ciekawi cię parring Dramione, to znajdziesz tu coś dla siebie! http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Kiedy można spodziewać się 5 rozdziału? :)
Usuń